
Trzy gole tydzień temu we Wrocławiu przeciwko Śląskowi, a teraz decydująca bramka na 3:2 z Arką Gdynia. Gdyby Piast nie miał w tych meczach hiszpańskiego bombardiera, dzisiaj okupowałby strefę spadkową. - Nie czuje się bohaterem. Właściwie uważam, że dzisiaj nie rozegrałem dobrego meczu. W wielu sytuacjach mogłem zachować się lepiej. Szczególnie jeśli chodzi o stałe fragmenty gry. Najważniejsze, że wygraliśmy to spotkanie – mówi lider i największa w tej chwili gwiazda Piasta.
Co zastanawiające, u trenera Radoslava Latala, dla Badii nie zawsze znajdowało się miejsce w podstawowym składzie. Czeski szkoleniowiec wymyślił sobie dla niego rolę dżokera, który wchodzi na boisko w drugiej połowie na podmęczonego rywala. Z kolei Dariusz Wdowczyk zaczyna od niego ustalanie zestawienia na poszczególne mecze. A Hiszpan odpłaca mu się najlepiej, jak może.
- Przyjście trenera Wdowczyka dodało nam wiary. Wierzymy w niego, w jego system i w jego taktykę. Czujemy także, że on wierzy w nas i to jest chyba najważniejsze. To daje nam siłę, żeby walczyć na boisku. Zwyciężyliśmy już dwa spotkania z rzędu, więc mam nadzieję, że za dwa tygodnie będziemy kontynuować tę serię – mówi Badia.
W tej sytuacji, konfrontacja Piasta z Ruchem Chorzów po przerwie na występy reprezentacji Polski, zapowiada się na szlagier nie tylko na Śląsku, ale w całej ekstraklasie. - To będzie trudne starcie, bo Niebiescy są teraz w dobrej formie. Zrobimy jednak wszystko, by znowu zawalczyć o trzy punkty – zapowiada ulubieniec kibiców gliwickiego zespołu.